AirBnB przypomniało mi, że czas się pakować na pierwszy nocleg. Jak na razie pogodynka mówi, że będziemy mieć bardzo dobrą pogodę. Nie za ciepło, bez deszczu… Niech się tak utrzyma.

Waga dalej spada. Ilość tłuszczu także.

Wyszłam wczoraj na bieganie i zmierzyłam kolejną trasę. Jest niewiele dłuższa od wcześniejszej. Ciężko się biegło, bo nogi miałam nadal zmęczone. Szybko też mi tętno wskakiwało na wysokie. Czułam ból w klatce piersiowej.

Zrobiłam interwały w planie treningowym i po tym biegłam aż do skoku tętna i alercie w zegarku, a potem przechodziłam do marszu aż się to tętno uspokoiło. I znów bieg do alertu…

Takie przejście między interwałami poprawiło przygotowanie wydolnościowe.

Trasa wiodła przy ruchliwej osiemdziesiątce, więc momentami nie słyszałam swoich słuchawek. Niestety ale zaleta tego typu słuchawek w przypadku dużego natężenia ruchu jest ich wadą.

Popołudniu pojechaliśmy z mężem do koleżanki na obiad. Po drodze widzieliśmy balot zostawiony przez protestujących rolników. takie protesty to ja rozumiem – ale to co robi9li w Hadze to było trochę po bandzie moim zdaniem.

Wjechaliśmy w kilku miejscach na zakupy na farmach. Trochę się martwiłam, bo mamy mało monet, a ceny to najczęściej 1,50 euro – 2,50 euro. Na szczęście można było zeskanować kod Tikkie albo przyłożyć kartę płatniczą do terminali. W jednej tylko budce terminal był rozładowany, więc wzięliśmy ziemniaków i pomidorów za 9 euro i zostawiliśmy w puszce 10, bo nie mieliśmy drobnych. Ale to młode ziemniaczki i bardzo smaczne pomidorki, więc warte nawet wyższej ceny.

Koleżanika upiekła słowacki placek. Właściwie wzięła po trochu z dwóch przepisów i wymiksowała swój autorski placek. Wyszedł naprawdę smaczny.
