Kupiłam 11 kolorowych doniczek i zabrałam się za przesadzanie alstromerii różnych kolorów – także tej kupnej, Obecnie używam oznaczeń kolorów i numery, które miały one w szklarni. Myślę jednak, że nadam im swoje nazwy, bo inaczej nie dojdę nigdy jak będę je ciąć, jakie to są rośliny i jak powinny kwitnąć. Wysłane do polski szczypki przeżyły i mają się dobrze.

Pierwotnie rośliny były w doniczkach 9cm. Niektóre wykształciły naprawdę ładne korzenie.

Pierwsze rośliny już kwitną. Oznaczyłam tą czerwoną roślinę jako ciemno różową i widzę już, że to był błąd. Jednak nim je oznaczyłam to zdążyłam je ściąć na krótko i sugerowałam się opadłymi płatkami kwiatów, jakie zostały w doniczce. Najwidoczniej sąsiad był różowy…

Kupną roślinę pocięłam na 10 nowych roślin. 3 dałam przyjaciółce, 1 posadziłam od razu w dużą doniczkę i 6 trafiło do ukorzeniania się w 9cm doniczkach.

Rośliny posadziłam w doniczkach mniej więcej kolorów, na jakie powinny one [rośliny] kwitnąć. Szykują się więc, jeśli dobrze pamiętam dwie rośliny żółte.


Do czarnych doniczek wsadziłam te z alstromerii, które mają niskie szanse na przeżycie, ale jakoś się trzymają. Może teraz nie będą tak przemakać i w nowej ziemi, która jest lepiej przepuszczalna niż poprzednia, będą lepiej się ukorzeniać i rozwijać.

Zapomniałam za to przesadzić inną roślinę – nie pamiętam jaki to kolor, ale wsadziłam te części kłączy w duże doniczki, które były za duże do małych doniczek lub nie rokowały dobrze na przyszłość w nadziei, że wykształcą pędy boczne. Kilka roślin się przyjęło, inne uschły.

W końcu przyszła zamówiona markiza. Mąż i przyjaciółka zamontowali, jak byłam biegać. Wróciłam na gotowe.

Dzięki markizie nie powinno się tak wnętrze nagrzewać. Dziś za mocno wieje, aby testować – a ma być 28 stopni.

Ogród zdziczał jak co roku. Nie wygląda tak fajnie jak rok temu, ale podoba mi się. Wczoraj pryskałam na mszyce i dziś wysypałam granulat na ślimaki. Muszę jeszcze środek na mech kupić – wciąż czekam, co mi kolega poleci, bo w sklepach widziałam tylko środki na zwykły mech, a to co mamy to jakaś cholera uparta. Rundup nawet tego nie chwyta. Budleja przyciąga motyle a te składają jaja – gąsienice zaś zjadają mi wszystko inne w ogrodzie…. Trochę więc strzał w stopę z tą budleją. Nie wygląda też tak ładnie jak rok temu – za wysoko urosła. Znów jest przywiązana do ściany. Nagietki musiałam trochę wykarczować. Zajmują miejsce roślin celowo wysianych. Klony źle rosną. Muszę o nich poczytać.

Poniżej ugór z facelią i słonecznikami. Słabo rośnie bo tam jest wiecznie za mokro. Plan jest, aby tą ziemię wyciąć i wywalić oraz dosypać nowej i ponieść poziom gruntu, aby się woda nie zbierała.

Na płocie wiszą dalsze roślinki. Mam wrażenie, że przekwitają albo po prostu okres ich świetności już pomału mija. Albo moje patrzenie na mój ogród jest mniej optymistyczne niż rok temu. Albo to słabe samopoczucie, zwłaszcza dziś…

Dziś drugi dzień zapiekanki z kapustą i ziemniakami. Langedijker ovenschotel. Polecam.

Po drodze do amsterdamu widzieliśmy bardzo ładnego mercedesa.
