Jak co roku nie mam pomysłu zoresentem na urodziny męża. I jak co roku dostaje miesiąc wcześniej od niego prezenty na imieniny i robi mi się głupio. Głupio, bo nie wiem, co mu sprawić i jak zwykle, choć nie jest to konkurencja, to wypadam słabo. To jest chyba jedyna rzecz, która mi nie gra w moim małżeństwie. Czuję, że tu nie pasuje, że nie znam potrzeb swojego męża. Choć on twierdzi, że ich nie ma.
Tak czy inaczej ukochany sprawił i nowe słuchawki do biegania. Moje nadal grają, ale po upadku poluzowało się coś w środku I czasami nie wobruja jak powinny I wszystko im lata. W słuchawkach z przewodzeniem kostnym to właśnie wibracje grają pierwsze skrzypce. Nowe słuchawki będą więc do biegania, a stare do pracy. W międzyczasie forma zmieniła nazwę z aftershokz na shokz i nazwę słuchawek z aeropex na open run. Moim zdaniem bez sensu, bo pierwsza nazwa była bombowa.

Dostałam też kółeczko do brzuszków. Ale to trudna zabawa. Obiecałam sobie, że będę robić za każdym razem jak pranie będę wstawiać.

W poniedziałek zrobiłam trening z fitfy. Bardzo różnorodny. Bez powtarzania serii jak freeletics. We wtorek miałam już zakwasy. Zmieniłam później w ustawieniach, aby dodało hantle i dumy, więc jestem ciekawa co się w środę pojawi.

Po treningu wybrałam się z koleżanką na lunch. Spacer I lunch.


W ogrodzie pojawiły się gladiole. Oznaczyłam miejsca ich kwitnienia i przesadzę je jak skończą.

Lilie nadal obficie kwitną. Czekam na jeszcze dwie odmiany.

