W czwartek wyszłam biegać. Najpierw jedna mila spokojnego biegu, a potem marszobieg w strefie tlenowego wysiłku.

Wracałam do domu, starając się utrzymać tętno w zakresie 130-155 bpm.

Niektóre odcinki były dłuższe, inne – krótsze. Starałam się miarkować tempo, choć trochę nogi mi się same wyrywały. Jednak w tych treningach z planu treningowego chodzi o to, by na razie przyzwyczaić mięśnie a nie serce do pracy. Powolna stymulacja, a nie rzucanie się w sprinty. Pewnie ten etap przyjdzie jeszcze.

Garmin pokazał, że ten wysiłek jest poprawiający wydolność. To dobrze, bałam się, że znów za mało sypiam.

Wcześniej w domu trochę posiedziałam, aby zrobić porządek w szafie. Książki leżały w dwóch rzędach i jeszcze jedne na drugich. Trzeba było to trochę luźniej ułożyć, bo miałam wrażenie, że kiedyś to wszystko poleci na ziemię albo mi na głowę. Mam kilka książek w serii. W tym Mroza, którego nie lubię po przeczytaniu kilku tomów. Severskiego muszę jeszcze przeczytać. Podlewski jest super. Bonda czeka na przeczytanie od 2019….

Uzbierało mi się trochę też trochę książek po angielsku i holendersku. te drugie w większości są wyciągnięte z kontenera na makulaturę. Nie mogłam patrzeć na książki na śmietniku… Mam też jeden horror Kinga po angielsku z dedykacją od koleżanki ze Stanów.



Biegnąc słuchałam podcastu wydanego przez APA. Odcinek dotyczył skuteczności aplikacji do odchudzania i zdrowia. Skracając wnioski do meritum – te komercyjne apki generalnie nie działają, ale trwają badania nad aplikacjami naukowymi. Zaś, aby jakakolwiek apka zadziałała to wymaga to od nas konsekwencji [jak wszystko] a najczęściej ludzie do 40 roku życia nie poświęcają niczemu długiego czasu, więc zanim ma coś okazję zadziałać to się skacze na inną apkę. Największa skuteczność aplikacji do odchudzania jest w grupie homoseksualnych białych mężczyzn po 40-tce. Więc muszę się trochę zestarzeć i rozważyć swoją tożsamość płciową. Póki co jednak spróbuję wpłynąć na to, na co mam realne szanse – przysiąść do aplikacji z ćwiczeniami i bieganiem i dać z siebie 100 procent.

Ja mam jedną książkę Bondy i też czeka na swoją kolej. Jestem w stanie przeczytać dużo, byle ciekawe, ale np moja mama polskich autorów nie tyka 😆
PolubieniePolubienie
przez wiele lat też miałam awersję, audiobooki jednak ściągałam masowo i słuchałam po kolei katalogami, to i kilka autorów się przewinęło z Polski. Wystarczyło więc poznać treść i awersja przeszła. Bardzo lubię sposób pisania Podlewskiego, Severskiego czy Żulczyka. Bvyła jeszcze jedna taka książka o księżnej Sisi i dziennikarce wracającej w rodzinne strony do rozlatującego się domu rodzinnego. Nie pamiętam kto napisał ani tytułu, ale słuchałam dwukrotnie, bo taka świetna.
PolubieniePolubienie