Na wtorek mieliśmy zarezerwowaną wycieczkę łodzią na obserwacje wielorybów i delfinów. W tym cely wybraliśmy się do jednego z dwóch miasteczek na wyspie. Angra de Heroismo. Miasto należy do dziedzictwa UNESCO. Jest kolorowe, wybrukowane i dość ciasne. Jak to miasta budowane w czasach, kiedy nie było samochodów.

Kurs łodzią obejmował 30km krążenia wokół kilku rodzin delfinow oraz 7 wielorybów. Płetwali czerniakowych. 3 największe zwierzę świata.

Delfiny były bardzo towarzyskie. Płynęły z nami wychodząc czasem, by zaczerpnąć powietrza. W oddali widzieliśmy skoczków. Były może kilometr od nas, ale wysokość ich skoków była imponująca nawet z takiej odległości.


Poniżej widać dwa wieloryby. Jednego od płetwy grzbietowej do ogona, a drugiego od nosa – w 1/3 długości ciała – do płetwy grzbietowej. Jak to się zestawi w całość to wychodzi ogromne zwierzę. Cieszę się, że były w dobrym nastroju.


Jak już nas wieloryb opryskał wodą, a w żołądkach zapanowało średniej przyjemności uczucie wzburzenia, czas był wrócić na ląd. Miasto ma dwie plaże. Ogólnie wyspa wiele ich nie ma, więc ttm bardziej dziwiło nas, że są puste. Tutaj dominują skały i klify. W końcu to wyspy wulkaniczne. Brak plażowiczów pewnie też miał coś wspólnego, że to był wtorek koło południa.


Szkółka żeglarska zaś była otwarta.

Później wybraliśmy się do ogrodu botanicznego.











Z pnących się w górę tarasów ogrodu widać było fortyfikacje na półwyspie Monte Brasil. Tego samego dnia jeszcze odwiedziliśmy wulkan Monte Brasil, ale to będzie już w osobnym poście.


W poście był wielki kości. Może katedra. Jakiś czas temu odpuściłam sobie zwiedzanie tych budowli. Kolejny Jezusem, kolejna Maryja. Zwłaszcza Notre Damme było zawdem. Przed pożarem.

Z zewnątrz zaś ładny budynek. Vasco da Gamma stoi przed kościołem.






Odwiedziliśmy restauracje, gdzie podali nam sucha, nie smaczna rybę. Wystrój za to mieli ciekawy. Z góry kelnerka nosiła placki.


Fort na Monte Brasil jest zagospodarowany na szlak turystyczny, bazę wojskową i plac zabaw dla rodzin z dziećmi w różnym wieku. Rosną tam też mniej lub bardziej dziko amarylisy.



Trafiliśmy bardzo fajne popiersie w parku. Pod właściwym kątem rzeźba znika.




Pięknie tam! Jakbym zobaczyła na żywo wieloryba, to bym się chyba popłakała z radości 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Polecam. Mimo, że nie było to na odległość wyciągniętej ręki. Lubię zwierzątka i zobaczenie na żywo czegoś tak dzikiego jak wieloryb było naprawdę fajne.
PolubieniePolubienie
O kurde, z całego serca zazdroszczę takiego spotkania. Bosh, chyba bym strasznie płakała ze szczęścia. Ja na żywo słuchając muzyków w filharmonia całym ciałem beczenie powstrzymuję, a co dopiero wieloryba, które namiętnie oglądam na Instagramie…ehh. ale cudowne masz wakacje
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przyznam, że jestem w tym roku wyjątkowa szczęściarą. Myślę by kejne wakacje zaplanować w Holandii i tylko chodzić dwa tygodnie.
PolubieniePolubienie