W czwartek waga w górę. A tak to oscyluje powyżej 74 kg. Nie liczę kalorii ale uważam ile jem.
Rano płatki – 265 kcal
1 przerwa w pracy – jogurt i ciastko śniadaniowe – 320 kcal
2 przerwa – kurczak, ziemniaki fasolka – 360 kcal
W domu – chleb z domowym serem smażonym – 370 kcal
Dwie Inki – 50 kcal
obecnie w domu jem chleb i 2 jajka – 580 kcal [wczoraj 2 bułki i 4 jajka – 940 kcal].
W najgorszym wypadku jak teraz policzyłam – 2150 kcal. Z ostatnich 7 dni średnie spalanie mam 2806 kcal. Przydałby się jakiś spadek na zachętę.

Z uwagi na pogodę, jaką mamy w NL – porywisty silny wiatr – trening biegowy odbyłam na bieżni. Próbowałam otworzyć okno, ale wiatr mi niemal je wypchnął z ram i postanowiłam jednak spróbować bez przeciągu. Z reguły wietrzę podczas biegania całe piętro. Marszobiegi dało radę zrobić w ciepłym pokoju – ale pociłam się jak w upały – strużkami.

Ciastek nie dojadałam. Zostawiłam je mężowi.